Dziewczynki nie podejrzewały nawet, ile zamieszania narobiły swoim niespodziewanym podwójnym przyjściem na świat. Przede wszystkim nie wiadomo dlaczego lekarze nie umieli ich zliczyć. Niby taka prosta kalkulacja, a jednak…Tatuś bliźniaczek dzwoniąc do szpitala, za każdym razem dowiadywał się czegoś innego. A to że dwie, a to że jedna. Nie, nie, jednak dwie…
Dopiero kiedy zostało ustalone już na 100%, że Grażyna urodziła bliźniaczki, uszczęśliwiony tatuś obdzwonił całą rodzinę. Dziadek Zbyszek po usłyszeniu wiadomości aż usiadł z wrażenia, po czym prosił Marka przynajmniej trzy razy, aby powtórzył mu tę nowinę. Babcie z przerażeniem myślały, w co też wnusie będą ubierane. Ubranek mało, a teraz jeszcze trzeba podzielić je przez dwa… Zaprzyjaźniona przyszywana ciotka, nie tracąc czasu, wzięła się za szycie…
Ubranek chyba starczyło. W każdym razie po rodzinie nie krążą historie w stylu „jak siostrom bliźniaczkom ubranek zabrakło”. Za to do tej pory i Marek, i Grażyna pozostawiają nutkę niedopowiedzenia przy pytaniu, czy na pewno świeżo po narodzinach nie pomylili Gosi z Anią i Ani z Gosią. Co jeśli ta starsza jest tak naprawdę młodsza i na odwrót?
Teraz to już bez znaczenia. Imiona przylgnęły do dziewczynek jak druga skóra. Mimo raptem dziesięciominutowej różnicy wieku, to Ania jest traktowana jak starsza siostra. Ma świecić przykładem i jest besztana – dla przykładu. Takie tam przywileje najstarszego i najbardziej odpowiedzialnego dziecka w rodzinie;). (Ania chętnie by się ich wyrzekła, gdyby tylko mogła)