Ania wiedziała. Wydawało jej się, że wie o tym od urodzenia. Ale to nieprawda. Babka dziewczynek należała do szukających. Wiedziała wszystko. Stąd jej ogromna radość, gdy się dowiedziała, że urodzą się dwie, dwie prawie naraz.
- Jesteście najszczęśliwszymi dziećmi na świecie – śmiała się babcia. – Nie musicie się szukać. Bóg obdarzył was łaską.
Ania na początku nie wiedziała, o co babci chodzi: jaka łaska? Co ona mówi? Przecież jej siostra jest wredna, złośliwa i wkurza ją chyba najbardziej ze wszystkich istot na tym świecie. Ale od zniknięcia taty wszystko się zmieniło. Już wie.
Gosia miała podobnie. Kiedyś w trakcie podróży samochodem stwierdziła jakby od niechcenia:
- Chciałabym mieć starszego brata. Nie siostrę, brata.
Babcia rzuciła jej wtedy piorunujące spojrzenie, po czym uśmiechnęła się pogodnie i stwierdziła:
- Pogadamy, kochana, za parę latek.
Dziewczynki bardzo lubiły, jak tata opowiadał o dniu ich narodzin. Robił przy tym takie zabawne miny, że nie mogły przestać się śmiać. Tata musiał to opowiadać obowiązkowo w każdą rocznicę ich urodzin:
Zamknijcie oczy. Już? Na pewno nie podglądacie? (dziewczynki kręcą głowami). Wyobraźcie sobie teraz, że dzwonię do szpitala i dowiaduję się właśnie, że moja żona urodziła. Uwaga, dzwonię (udaje, że wykręca numer). – Panie doktorze, czy moja żona już urodziła? Tak? (śmieje się) Dziewczynka czy chłopiec? (tu robi wielkie oczy i otwiera szeroko usta) Co? Panie doktorze, to wreszcie ile? Dwa czy jeden to jest zasadnicza różnica! Panie doktorze, czy umie pan liczyć, bo mam pewne podejrzenia? To proszę mi teraz. Do dziesięciu. Nie, nie żartuję. W takim razie niech się pan skonsultuje. Albo przekona naocznie. Bo mam pewne podejrzenia, że jest pan bardzo chory. Skąd wiem? Stąd, skąd pan nie wie. Z książek, proszę pana! Był taki pacjent, który widział wszystko podwójnie. I co? I nic! Zmarło mu się niestety! Panie doktorze! Panie doktorze! (udaje dźwięk odłączonego połączenia: pip, pip, pip.) Co to, do cholery, ma znaczyć? (tu robi wściekłą minę i rzuca niewidzialną słuchawką).
Dziewczynki śmieją się głośno. W pewnym momencie tata krzyczy:
- Cicho! – Znów udaje sygnał telefonu. Podnosi niby-słuchawkę.
- Hallo? – krzyczy – i szybko zasłania sobie ręką usta – Nie, mamo, jeszcze nic nie wiadomo. Raz mówią o dwóch, innym razem o jednym. Boję się dzwonić, bo jeszcze wypatrzą trzecie. A czemuż miałbym nie żartować? Przecież nikt nie umiera! Dobra, mamo, zaraz tam pojadę. Tak, wiem, zadzwonić jak najszybciej, bo będzie się mama denerwowała. No, pa. – odkłada niby-słuchawkę.
- Po tym telefonie – opowiada tata – przez chwilę stałem w bezruchu, o tak (staje na baczność i się nie rusza).
Dziewczynki wtedy zwykle wdrapywały mu się na ramiona i próbowały łaskotać. Chichotały jak szalone, kiedy udało im się sprawić, że tata się poruszył.
- No, dość już tego. – Tata zdejmował je z ramion bez wysiłku, jakby były kruszynkami chleba. – Jak chcecie słuchać dalej, tu musicie usiąść grzecznie na miejscu. Gotowe?
- Taaakkkk!!! – krzyczały dziewczynki.
- A więc potem złapałem szybko pierwszą lepszą kurtkę i wybiegłem z domu. Musiałem się przekonać na własne oczy, o co tu chodzi. No i okazało się, że jesteście dwie. Ale narobiłyście zamieszania! Wszystkie kobiety w naszej rodzinie zamartwiały się, w co też was ubiorą. Wasza ciotka już obmyślała strategię szycia: jak najwięcej ubranek w jak najkrótszym czasie. A dziadek długo nie mógł wstać z fotela, na którym usiadł pod wpływem zasłyszanej informacji. Ale była draka!
- Tatusiu, a opowiedz teraz o twoich narodzinach – szepnęła mu Gosia do uszka.
- Nie, skarbie, nie teraz. Nie czujesz tych rozkosznych zapachów? Chyba mama pichci dla nas obiadek…
Nigdy nie chciał rozmawiać o swoich urodzinach, jakby specjalnie unikał tematu. Po jego zaginięciu dokładnie rok temu, Ania zaczęła się poważnie zastanawiać, czy przez te wszystkie lata tatuś nie skrywał jakiejś STRASZNEJ TAJEMNICY.